środa, 31 marca 2010

jopula wierzchnia

na warsztacie oprócz nieustająco mojej przeszywki mam jeszcze kilkanaście par nogawiczek, nowe suknie i nową szatę wierzchnią da małżonka. Znalazłam w zachomikowanych pokładach wełny sliczny ciemnozielony płat w sam raz na wierzchnią jopulę (gippon). odkryłam również kilka mniejszych kawałków wełny (cieniutka setka) na dublet, a jako że zmieniamy wymagania w chorągwi nowy dublet będzie jak znalazł.
teraz muszę jeszcze tylko znaleźć jakiś len na podszewki.

poniedziałek, 22 marca 2010

przeszywka. ostatnie starcie (part III)



przeszywka małżonka. biały len na zewnątrz, wewnątrz len (5 warstw), bawełna (3 warstwy) i dwie warstwy waty bawełnianej. przepikowane ręcznie lnianymi nićmi. zszyte ręcznie lnianą dratwą. zapinana będzie na guziki. bez kołnierza, ponieważ wyściółka hełmu ma potężną kryzę chroniącą szyję.

i jest diabelnie ciężka ;]

druga przeszywanica - moja - to "ctrlC-ctrlV" tej mężowskiej, tyle że jest nieco mniejsza. i pikowana na czerwono.

czwartek, 18 marca 2010

przeszywka. ostatnie starcie. (part II)

poprawiam przeszywkę małżonka. łapy bolą jak diabli, ale mam nadzieję dziś skończyć.

niedziela, 14 marca 2010

burgundzka jałmużniczka i wyprawa do 3miasta

w piątek wieczorem pojechaliśmy do trójmiasta, z wizytą do Gosi i Darka. Poszliśmy nad morze,i  jak zawsze próbowałam robić szpiegostwo przemysłowe. Osłuchałam się również z opowieściami naszych gospodarzy o Festiwalu Słowian i Wikingów na Wolinie i nieśmiało szukam ekipy, która nas zaadoptuje:].



udało mi się również skończyć małżonkową jałmużniczkę. ta jest bardziej burgundzka. szyta i wyszywana ręcznie, ozdobiona chwostami i plecionymi sznureczkami. nie sądziłam, że ta technika sprawi mi tyle radości.


nie obyło się również bez wyprawy do Ikea. zaopatrzyłam się w półprodukty do wykonania medievalnych poszewek na poduszki. podpatrzone u Ewki i Rity

czwartek, 11 marca 2010

przeszywka. ostatnie starcie. (part I)

wszywam rękaw. i jestem w szoku. stworzyłam potwora:] w zamyśle miała być lekka, miękka i dobrze wyglądająca. taka typowo łucznicza, co tak na prawdę nie musi chronić i amortyzować, a prezentować się właśnie. ale wyszedł mi potwór. po zapięciu - sama stoi. i waży dobrych kilka kilo. w całości szyta ręcznie. zdjęcia w najbliższej przyszłości.

łapy bolą strasznie.

--------------------------------------
23 z groszami. na dziś mam dość. wszyłam oba rękawy, ale muszę jeden poprawić. wywija się brzydko na szwie i gniecie w ramię.