mam dużo roboty - w większości pozaczynanej i nie bardzo wenę by to wszytko na blogu opisać. druty szaleją - dwa estończyki w trakcie roboty, na jeden zabrakło włóczki i czekam teraz na dostawę z allegro. gail - pierwszy raz robiona i pierwszy raz na okrągłych drutach, wczoraj przepracowałam wzór i dziergam już z pamięci. wczoraj również skończyłam włóczkę na gail i jestem w środku chusty bez nici. czeka mnie wyprawa do ulubionego sklepu włóczkowego.
żakardy kontra ja 1:2, na razie wygrywam.:]
tildy coraz lepiej. mam kilka lalek, łosia, konika, kota i przymierzam się do królików.większość z tego to prezenty, więc ich na razie nie pokażę.
wyprawa wakacyjna zmieniła kierunek - wygrywa jednak Irlandia. mam plan i rozkład wszystkiego, zbieram fundusze. w związku z tym planuję zakładkę na blogu z rzeczami na sprzedaż na fundusz podróżniczy.
medieval nadal leży odłogiem, może coś się ruszy po nowym roku.
z medievali mam teraz na warsztacie jałmużniczkę dla Basi, w wersji de luxe, z jedwabiu na jedwabiu.
nadal przędę i zbieram fundusze na krosna.
tytułowy kot to nowy kot rezydent u Ani. rozkoszna, na oko, 3miesięczna koteczka, niecnie porzucona na parkingu u mnie w pracy. zamiast do schroniska trafiła do ani i jest szansa że już u niej zostanie. jeśli dorwę natomiast tego, kto się kota w taki paskudny sposób pozbył (wyrzucił na śnieg) to ukatrupię. nie żartuję.
a pierniki się właśnie pieką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz