wtorek, 22 grudnia 2009

przedswiątecznie.

upiekłam, a właściwie zrobiłam piernik/ciasto z miodu według czternastowiecznego przepisu. smakuje inaczej, ale jest niesamowicie dobry. zrobię więcej na Grunwald.:)

odkryłam że nie wysłałam kilku paczek. jutro ruszą w drogę, ale dotrą na miejsce już po świętach. (Rito, mam nadzieję, że wybaczycie mi moje gapiostwo:])

popiekłam też zwyczajne pierniki podług przepisu Apolki. jutro trufle i więcej medievalnego ciasta na miodzie.

czwartek, 17 grudnia 2009

wyprawa do sejmu. i inne narzekania

troszkę mi się rękodzieło odwleka. niektóre projekty już rozpoczęte, inne dopiero w stadium materiałów. mój renesansowy gorset w połowie przepikowany. haft chwilowo leży odłogiem, a nowe buty na grunwald mają postać dwóch płatów skóry. pakuję prezenty, ale też nieco opornie i dość powoli. h wersjach (składnikowych i przepisowych). te na śmietanie wyszły bardzo maślane, te na mleku pieruńsko słodkie (zabrakło mi zwykłego cukru więc dosypałam cukru pudru). korci mnie jeszcze wypróbowanie melasy i miodu. ale nie dziś. dziś mój żołądek zawiązał się w chińskie osiem, boli i nie puszcza.

jeszcze krótkie opisanie "szkolenia" czyli wyjazdu na zwiedzanie sejmu i senatu. kompletna porażka. biuro poselskie miłej skądinąd pani poseł nie ma pojęcia o organizowaniu wyjazdów. przegoniono nas po korytarzach sejmu, pokazano drzwi do senatu i zapakowano do autobusu. po drodze odwiedziliśmy (podczas idiotycznego postoju) najbardziej obskurny bar przy siódemce. makabra.
towarzyszyły nam studentki uniwersytetu trzeciego wieku. szanuję starszych ludzi i nie mam wobec nich uprzedzeń. naprawdę. jednak obiecałyśmy sobie (mój symbiont Ania i ja) że jeśli bedziemy się zachowywać w taki sposób, jak nasze (nieliczne na szczęście, większość pań była super) towarzyszki podróży, to obie strzelimy sobie we łby. był to niezwykle dosadny popis chamstwa i arogancji. brrr.

niedziela, 6 grudnia 2009

wypieki

nie rozgryzłam jeszcze programu do obróbki zdjęć, więc muszę poczekać na Kasię, co by wszystko dokładnie i łopatologicznie objaśniła. do tego czasu zdjęć raczej nie będzie.
wypróbowywałam dziś z niezastąpioną Marzeną nowe blachy z Ikea i muszę stwierdzić, że poza wyglądam nie mają plusów. jednym słowem są beznadziejne. Piernik, który zawsze wychodzi (niezawodny kętrzyński w proszku) nie upiekł się w środku a jeno na brzegach i po wierzchu, natomiast gdy doprowadziłyśmy do upieczenia środka wierzch i ścianki były spalone. Blacha do babki okazała się więc pomyłką. Blacha w kształcie konika/łosia bez rogów również nie wypiekła do końca ciasta, tym razem marchewkowego, które doskonale udało się w zwyczajnej, metalowej, kwadratowej blaszce (która jest zresztą prezentem od Marzeny:)). generalnie produktom do pieczenia z Ikea mówię nie.
rozpoczęła się również akcja pakowania prezentów świątecznych. w tym roku w wersji ascetycznej.

i przyleciał mój tata:]


--------------------------------------------
poprzez blog Kuny Domowej dotarłam do ślicznego candy! polecam i mam nadzieje, że sie szczęście uśmiechnie. candy do znalezienia tu