czwartek, 16 grudnia 2010

kołowrotki

moja nieoceniona szefowa przywiozła mi kołowrotki. w dzierżawę:] wyszperane u teścia (pozdrawiam serdecznie).
szpulki 
działające kółko

kółka są wiekowe, ale w niezłym stanie. jeden saksoński, drugi pionowy. pionowy jest kompletny i działa:] ma nawet zwijarkę i dwie dodatkowe szpulki. napęd pojedynczy, koło nieco wypaczone.
wrzeciono i skrzydełko w całkiem niezłym stanie
nieco wypaczone koło. elastyczny sznurek spada po kilku obrotach

saksoński jest w nieco gorszym stanie, na spróchniała listwę, odpadła mu noga i brakuje pedałka. napęd powójny, koło wygląda na niewypaczone, jednak nie testowałam go jeszcze.
dodatkowo do zestawu dostałam profesjonalne krzesełko:]

reszta zdjęć niestety została na serwerze w pracy. w najbliższym czasie postaram się uzupełnić galerię:]

poniedziałek, 13 grudnia 2010

śnieg, kot i pierniki

czas złożyć hołd bogini oczywistości. jest zima-jest zimno i pada śnieg. a jak pada śnieg, to zima zaskakuje drogowców i cały świat i ciężko się dostać niekiedy do pracy. 
mam dużo roboty - w większości pozaczynanej i nie bardzo wenę by to wszytko na blogu opisać. druty szaleją - dwa estończyki w trakcie roboty, na jeden zabrakło włóczki i czekam teraz na dostawę z allegro. gail - pierwszy raz robiona i pierwszy raz na okrągłych drutach, wczoraj przepracowałam wzór i dziergam już z pamięci. wczoraj również skończyłam włóczkę na gail i jestem w środku chusty bez nici. czeka mnie wyprawa do ulubionego sklepu włóczkowego.
żakardy kontra ja 1:2, na razie wygrywam.:]
tildy coraz lepiej. mam kilka lalek, łosia, konika, kota i przymierzam się do królików.większość z tego to prezenty, więc ich na razie nie pokażę.
wyprawa wakacyjna zmieniła kierunek - wygrywa jednak Irlandia. mam plan i rozkład wszystkiego, zbieram fundusze. w związku z tym planuję zakładkę na blogu z rzeczami na sprzedaż na fundusz podróżniczy.
medieval nadal leży odłogiem, może coś się ruszy po nowym roku.
z medievali mam teraz na warsztacie jałmużniczkę dla Basi, w wersji de luxe, z jedwabiu na jedwabiu.

nadal przędę i zbieram fundusze na krosna.

tytułowy kot to nowy kot rezydent u Ani. rozkoszna, na oko, 3miesięczna koteczka, niecnie porzucona na parkingu u mnie w pracy. zamiast do schroniska trafiła do ani i jest szansa że już u niej zostanie. jeśli dorwę natomiast tego, kto się kota w taki paskudny sposób pozbył (wyrzucił na śnieg) to ukatrupię. nie żartuję.

a pierniki się właśnie pieką.

poniedziałek, 29 listopada 2010

mam, mam, dotarły:]

dotarły moje ręczne gręple :]. są fajowe. pobawiłam się już nimi nieco i widzę, że zajmie nam trochę czasu dojście do pełnego porozumienia. ale i tak są fajowe, a wymieszane na nich próbki czesanki wyglądają obłędnie.

tymczasem przędę znów na rozpadku - kołowrotku, który zaczyna być bardziej posłuszny. nadal niestety kręci się tylko w jedną stronę, ale mam coraz śmielsze podejrzenia, że przyczyną tego stanu rzeczy jest sznurek. Paweł podsunął mi pomysł żeby wymienić sznurek na rzemień, najlepiej montowany na mokro. korci mnei do wypróbowania tego pomysłu.
mam do sprzędzenie wielgachny wór wełny. i górę czesanki.

w pracy zrobiłam warsztaty z filczaków. wyszło świetnie. planuję teraz przędzenie, zważywszy że w tym tygodniu moja nieoceniona kierowniczka przywiezie mi od swego teścia, jak mówi, duuuży kołowrotek. :]

znowu zamarzyłam sobie krosna. najlepiej takie jakie ma Ela. ale harfa od Kkromskich też może być:]

zdjęcia tradycyjnie jutro, przy lepszym świetle zrobię.


------------------------------------
czy ktokolwiek może mi powiedzieć jak dodać strony w blogerze? znalazłam odpowiedni gadżet w edycji bloga, ale nie mam pojęcia jak taką stronę-podstronę zrobić. łopatologicznie poproszę:]

niedziela, 21 listopada 2010

leniwie

leniwie dziś. dużo spałam, teraz dziergam. do kuchni nie zaglądałam w ogóle i jest mi z tym po prawdzie nieco źle - miałam w planie ciasto upiec.
szale dziergam twardo. mylę się często i namiętnie pruję, ale się uparłam i dłubię. z planem, że będą na gwiazdkę dla dziewczyn.
trochę przędę, sporo siedzę w necie podglądając rozmaite rzeczy. robię miliony planów na wszystko. począwszy od drutów, kołowrotków, szycia na pracy i studiach skończywszy. chcę pojechać na wiosnę do Szkocji. planuję gdzie i co zobaczyć, jak się przemieszczać bez samochodu. najlepiej koleją. może jeszcze zahaczyć o Londyn i Dublin. odwiedzić rodziców. tylko kasy brakuje na taki plan. zobaczymy.
poczyniam też odkrycia muzyczne, teraz Stinga.
w sumie pierwszy raz dziś dopiero wsłuchałam się w tekst every little thing she does is magic i jestem zachwycona.
filozofuję, jak zawsze na jesieni. tylko w tym roku pesymistycznie raczej. niestety. dorosłość ssie.

niedziela, 14 listopada 2010

candy!

kolejne super cukierasy do zgarnięcia. tym razem u Crafttrioszki: :]
link tutaj
i zdjęcie promujące:


mam nadzieję na super prezent:]

dłubię

odkryłam jak wrabiać kolory na drutach żeby całość roboty się nie rozjeżdżała :] jupi! dłubię zaciekle. powoli co prawda i niestety niekiedy z błędami ale systematycznie. nawet przędzenie nieco na tym moim nowym szaleństwie cierpi.
szukam też super cienkiej aby nie włochatej wełny/włóczki. (zastanawiam się, czy zephir/dlg będzie dobre na szal).
podpatrzyłam u Rity cud-miód wełnę z jedwabiem. pychota.

---------------------------------------
na Prządkach małe zamieszanie w związku z dziwnym majlem.
i pierwszy raz zmoderowałam komentarz. na blogu rzeczonym byłam, post przeznaczony dla prządek przeczytałam i uważam, że nic nie wnosi. dziwaczna groźba ujawniania jakichś strasznych tajemnic. nie przekonuje mnie to.

środa, 10 listopada 2010

SZALeństwo

rozkręciłam manufakturę szali. mam teraz na drutach 3 równoległe roboty:], jako że nie mogłam się powstrzymać przed wypróbowaniem kolejnych wzorów. najtrudniej dzierga mi się, w sumie najprostszy wzór z kid moheru, zdecydowanie łatwiej z kaszmiru himalaya (nie mogę znaleźć dostępnej w pasmanteriach internetowych, stąd brak sznurka). dwa szale i trzecie coś, o czy teraz nie mogę napisać, bo by niespodzianki nie było.:]
manufaktura prezentowa zaczyna się rozkręcać:]

sobota, 6 listopada 2010

szal estoński. problemy 2./ zaległe zdjęcia

miałam 23 cm szala. spadł mi z drutów. mam 0 cm szala. zaczynam od początku.

crap.

zaległe zdjęcia. jak zwykle z kiepskim światłem

mitenki druciane.


prezent czesankowy

piątek, 5 listopada 2010

warszawa.prezenty 2

wróciłam. warunki na drodze były tragiczne, ale udało nam się dojechać cało.
wyniki z ihit - ŚWIETNE! nie mam defektu genetycznego:]
zrobiłam sobie na miejscu prezent z czesanki, jak zawsze mnie nieco poniosło i mam teraz spory zapas:]

-------------------------------------
natomiast w pracy znowu niezbyt sympatycznie.
szukam nowej.

środa, 3 listopada 2010

warszawa. prezent

w związku z jutrzejszą moją wyprawą do ihit po wyniki badań - by poprawić sobie nastrój kupiłam książkę.


moje SZALeństwo narasta.

w planie zakupowym, ale to już po powrocie, mam gręple ręczne i tonę czesanki z jednego z moich ulubionych czesankowych sklepów

sobota, 30 października 2010

szal estoński. progres

dzięki Kruliczycy udało mi się rozwiązać problem szala. wiedziałam, że problem musi być banalny - i tak też się okazało. szczęśliwie wiem już, co było nie tak (narzuty) i przystąpiłam do dzieła. zaopatrzyłam się w zielony (oliwkowy) kid mohair (cena jest porażająca, następnym razem użyję tego-też kid mohair lecz innej firmy), druty 3,5, narzuciłam 125 oczek i zaczęłam. mam już 11 rzędów:] pruję co i rusz i kierując się radą Kruliczycy zrezygnowałam z pęczków w pierwszym projekcie.idzie nieźle:]
zdjęcia tradycyjnie jutro. obiecuje, że dorzucę też rękawiczki.

czwartek, 28 października 2010

szal estoński. problemy

próbuję robić szal. i coś idzie mi zupełnie źle. niby dobrze wszystko wyliczyłam, narzuciłam odpowiednią ilość oczek na druty a jednak przy przerabianiu próbki już w pierwszym rzędzie oczek mi zabrakło. narzuciłam jeszcze raz, w miejscach gdzie przerabiać się powinno dwa naraz dodałam dodatkowe (przy narzucaniu). pierwszy rząd wyszedł, drugi - same lewe też. natomiast trzeci- ze wzorem znowu nie - oczek zabrakło.
nie rozumiem co robię źle. przerasta mnie to. pomocy!


wzór z którym się męczę. chciałam zrobić próbkę (nie cierpię robić próbek). narzuciłam 45 oczek (4 brzegowe + 5 + 20 motywu + 2 + 4 brzegowe). przerobiłam jeden rząd prawymi oczkami, drugi lewymi. w trzecim zaczęłam robić schemat. i mniej więcej w dwóch trzecich (po motywie powtarzanym) odkryłam że zabrakło mi oczek. mam podejrzenie, że to ja, bo w innym schemacie było to samo. mam też podejrzenie, że nie tak jest coś z moim przerabianiem oczek slip slip knit, (1s2ktog) i 2ktog.[w podstawie(rzędzie poniżej mam w miejscu np.2ktog przecież jedno oczko, a przerabiam razem dwa, więc schemat mi się rozjeżdża. coś w tym miejscu robię źle i jest to najprawdopodobniej coś wielce podstawowego i nie do końca sprytnego. próbowałam różnych schematów i we wszystkich dzieje mi się tak samo. masakra.

sobota, 23 października 2010

nowe książki

dziś odebrałam nowe książki. jedną o przędzeniu, drugą o moim najnowszym szaleństwie - szalach estońskich. niestety spałam zbyt długo i nie zdążyłam wyskoczyć przed zamknięciem do ulubionego sklepu włóczkowego po moher na chustę. nadrobię w poniedziałek.
moje zdolności drutowe nie są imponujące, ale nauczyłam się już robić mitenki z wrabianym kciukiem. (przez dodanie klina:] ). zdjęcia standardowo z opóźnieniem, światła tradycyjnie dobrego brak a lampa aparatu nie najlepsza już niestety.
książka o szalach estońskich


książka o przędzeniu


wracając do książek. jedna jest po angielsku, a druga po estońsku, jednak z bardzo przejrzystymi schematami i międzynarodowym oznaczeniem symboli. zaczynam więc nowy etap drutowania.
tymczasem przędę na rozpadku merynosowe czesanki wymieszane na grzebieniu. i z jednej z nicg dziergam na drutach szalik dla Ani.

poniedziałek, 18 października 2010

mój pierwszy raz ;]

trafiłam przypadkiem i dołączyłam. moja pierwsza zabawa blogowa - wyzwanie hafciarek:]
szczegóły: świąteczny sal 2010

niedziela, 17 października 2010

niedzielne aktywności

primo, naprawy mojego rozklekotka-kołowrotka. tym razem niezbędny był młotek i niezastąpiony klej kropelka. ale już wszystko działa, więc mogę sprząść kolejną porcję mieszanych na grzebieniu merynosów na szal dla Ani. wełna jest wielce artystyczna, a moje zdolności druciarskie niezbyt imponujące, ale jakoś to nam idzie.

secundo - joga.
postanowiłam zacząć praktykować i zaczęłam.:]
nie mam na razie funduszy by zapisać się na kurs bardziej profesjonalny zatem zaopatrzyłam się w książki i przystąpiłam do dzieła.


nie mam pojęcia czy dobrze wykonuję poszczególne asany, ale najważniejsze, że jak na razie, czyli po pierwszym dzisiejszym treningu jestem bardzo zadowolona:]

czwartek, 14 października 2010

candy

trafiłam na candy u Izy. o tutaj

i zdjęcie:

środa, 13 października 2010

zaległe zdjęcia

 filczaki.

 kaczka dziwaczka albo ptaszor w kwiatach:



słoń Domi:


sowa mądra głowa:


wszystkie filczaki, te i wiele innych , są do wzięcia. szczegóły na majla.:]

niedziela, 10 października 2010

książki

zrobiłam zakupy. przychodzą co prawda częściami, ale i tak jestem szalenie zadowolona. wszystkie oczywiście przez internet. ostatnia zdobycz:

sobota, 9 października 2010

off top

obok House M.D. mam nowy ulubiony serial.

sobota, 2 października 2010

craft. filc

jako żem unieruchomiona w domu i wielce pociągająca a mój koszmarny kołowrotek przy pracy wydaje dźwięki godne potępieńca bawię się filcem. zakupiłam dawno temu zestaw miękkich arkuszy filcu w dwunastu kolorach i w sumie nie nic z nimi nie robiłam. od wczoraj natomiast powstają breloko-poduszki do szpilek. na stanie jest już słoń dla Domi i sowa mądra głowa dla Marzenki. ptaszek w kwiatach dopiero się tworzy a w planie na dziś/jutro mam jeszcze straszliwego nietoperza wampira :]
jak zawsze na zdjęcia jest już za późno, światła w domu dobrego nie mam i wychodzą za ciemne. zatem wstawię jutro.
jutro rocznica. pod znakiem kataru.

piątek, 1 października 2010

druty

odkrywam druty. są fascynujące. uczę się właśnie robienia ażurów, posiłkując się książkami i internetem. powolutku łapię o co chodzi:]
a że sprzędzionej wełny mam coraz więcej to i projekty marzą mi się coraz ambitniejsze. takie jak ten na przykład:
produkt z najnowszej kolekcji H&M

jak zawsze, gdy mamy jakieś fajne plany coś musi pójść nie tak. w niedzielę jest nasza rocznica ślubu. mieliśmy w planach wypad do spa poprzedzony spotkaniem w \kartuzach. alem się rozłożyła i siedzę teraz zakatarzona w domu. ot i plany wzięły w łeb.

wtorek, 28 września 2010

odpoczywam od medievalu

jak w temacie. chwilowo odpoczywam od medievalu, mam inne sprawy na głowie. zacięcie przędę i odkrywam druty. przymierzam się do naturalnego farbowanie. a jeśli wszystkie okoliczności nieba i ziemi pozwolą to spotkam się w sobotę z prządkami w Kartuzach.

poniedziałek, 20 września 2010

zaległe zdjęcia i nowe. kobiety do grzebieni:]

 zaległe zdjęcie uprzędzionej polskiej owcy. mam tego już kilka motków:]


po wczorajszych odwiedzinach znajomych i wycieczce krajoznawczej do marketu budowlanego wzbogaciłam się o super grzebień do mieszania wełny. Przemek był tak zafascynowany tym, co będę na grzebieniu robić, że zmontował mi go w godzinkę w warsztacie, podczas gdy Ania i ja szykowałyśmy kawkę i muffiny. Grzebień jest przezacny, deska sosnowa i ponad 70 gwoździ:



grzebień został od razu przetestowany. Ania wybrała sobie czesanki, wymieszałam je na grzebieniu, przęślikiwm ze starego wrzeciona (zamiast guzika) pozbierałam czesankę w taśmę.


następnie, co by Przemkowi pokazać jak to wszystko działa sprzędłam Aniną czesankę. Przemysław w międzyczasie, gdy ja bawiłam się grzebieniem, rozłożył mój kołowrotek na części pierwsze, prześledził mechanizm jego działania i twierdzi, że ma juz pomysł jak go usprawnić.


przede mną jeszcze drugie tyle Aninej czesanki. planuję skręcić ją w 2ply, i z tak przygotowanej wełny zrobić, o zgrozo, rękawiczki z jednym palcem. wena to merynosy (australijskie i nowozelandzkie, z resztek czesanek które filcowałam).
barwniki naturalne, które zebrałam w lesie ostatniego dnia urlopu już się ładnie podsuszyły. zabawę z farbowaniem zacznę gdy doprzędę więcej białej wełny.

piątek, 17 września 2010

kołowrotek. przędzenie wciąga

mój kołowrotek szaleje. nie kręci w prawo (sznurek się ślizga po kole zamiast przenosić ruch), natomiast bez problemu śmiga w lewo (tylko wydaje odgłosy potępieńca). problemem jest zbyt mała szpulka - tylko co zacznę a już jest pełna. w sumie w ciągu trzech dni ukręciłam cztery pełne szpulki singla z wełny polskich owiec (dwie po 850 metrów, raczej cienkie choć nierówne, w lewo oraz dwie grubsze, artystyczne w prawo - średnio po 680 metrów. długości motków są raczej szacunkowe).

kołowrotek wciąga!

wtorek, 14 września 2010

kołowrotek.

dostałam przesyłkę z trzema kilogramami (a może więcej) wypranej, zgręplowanej wełny z polskich owiec. pełna obaw zasiadłam do mojego strasznego kołowrotka i zaczęłam prząść. i o dziwo idzie całkiem nieźle:] (mam już jedną pełną szpulkę) co prawda nitka jest nierówna (momentami artystyczna), ale nie rwie się zbytnio.
problematyczny natomiast jest kołowrotek, musiałam potraktować go klejem. dodatkowo okazało się że jedna ze szpulek do niczego się nie nadaje, otwór w niej nawiercony ma się nijak wielkością do średnicy pręta we wrzecionie.
postanowione zatem, oszczędzam na Kromskiego!

(na zdjęcia jest niestety zbyt mało światła)

poniedziałek, 13 września 2010

irlandia.

jak zawsze zachwycająca

wróciłam



Irlandia.
więcej zdjęć za chwilę.

a tu ciekawy link do sklepu z barwnikami

niedziela, 29 sierpnia 2010

przerwa

wróciłam z Warszawy, z Ihit. wyjeżdżam do Irlandii.
wracam za dwa tygodnie.

niedziela, 15 sierpnia 2010

szydełko. non medieval

inspirację znalazłam w sieci. na jakimś japońskim craftowym blogu.
na szydełku nie pracowałam już bardzo dawno, ale to jest jak z jazda na rowerze, się nie zapomina. po trzech dniach roboty, raczej leniwej przez upały i pracę powstał Ignacy:


ma 15,5 cm i filcową gitarę. będzie brelokiem/przywieszką do plecaka/telefonu małżonka. co by koledzy z multimediów westchnęli z zachwytu :]

środa, 11 sierpnia 2010

candy

po sznurkach znalazłam candy które niniejszym pokazuję: żaba cud:]

wtorek, 10 sierpnia 2010

krosna

hej, gdyby ktokolwiek wiedział coś o możliwości nabycia krosien tkackich, w pełni sprawnych i nie za dużych to dajcie znać.
nowe ze stolarni mają jak dla mnie zaporową cenę.niestety

tilda. cd

czekam na pana małżonka, który wybył na koncert Tiamat. jakoś tak nie lubię kłaść się spać, gdy nie ma go w domu. tymczasem odpoczywając chwilowo od medievalu (choć nie do końca) dziergam Tildy. na warsztacie mam już dwie lalki, ( i zamówienia na kolejne, tym razem koty i świnki), które nabierają kształtów. co by się nie zdradzać zbytnio i nie psuć niespodzianki nie zdradzę nic ponad to, że Rudej muszę wykombinować białe skarpety i czarne, dość specyficzne butki a nie am niestety skóry), a Pannie, Której Koloru Włosów Jeszcze Nie Ustaliłam opracować technikę robienia sprzączek do paska (myślę o rozklepywaniu miedzianego drutu).

---------------------------------------
wyjazd do Instytutu Hematologii w Wawie zaczyna się konkretyzować.

sobota, 7 sierpnia 2010

tkactwo. wyniki szperania w sieci i garść linków

skoro już przędę (a znowu sprzędłam trochę merynosa:] ) postanowiłam nauczyć się tkać. nie mam w tej dziedzinie żadnej wiedzy, nie mam też krosien. przyświeca mi jednak myśl o ręcznie tkanej wełnie na projekty rekonstrukcyjne.

poszperałam w sieci, najpierw w poszukiwaniu nauczycieli:

* znalazłam ofertę warsztatów tkania tkaniny tradycyjnej, bardzo kuszące:] jeśli tylko uda mi się zaoszczędzić odpowiedni fundusz wybiorę się na nie w tym roku:]
* na końcu świata, bowiem w okolicach Sandomierza (około 20 godzin -plus raczej, niźli minus 5- podróży pkp)działa Uniwersytet Ludowy Rzemiosła Artystycznego, gdzie prowadzone są kursy instruktorskie. Kolejne marzenie, na razie nie do spełnienia, ze względu na finanse, odległości i pracę zawodową. mam nadzieję, że kiedyś się uda.
* kurs bardziej osiągalny, bo w szkole policealnej. nie do końca o samym tkactwie, ale w sumie dość interesujący.

oraz narzędzi pracy:

* znalazłam również zakład stolarski, co najfajniejsze, w pobliżu mojego rodzinnego miasta, w którym powstają krosna! (majl z pytaniami czeka na odpowiedź). nie mam pojęcia gdzie mogłabym takie krosna postawić. w mieszkaniu się nie zmieszczą. jutro zatem idę mierzyć piwnicę:]

nie mogę natomiast znaleźć żadnej działającej w moich okolicach gręplarni.. przędzenie na kołowrotku z taśmy zupełnie mi nie wychodzi.


chodzi za mną jeszcze kilka rzeczy:]

Tilda nabiera kształtu, zabrakło mi jednak materiału wypychającego. muszę się przejść po poduszkę do jysk:]

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

tilda. sesja w medievalu

szperałam ostatnio w sieci w poszukiwaniu inspiracji niekoniecznie w medievalu. poprzez blog Rity trafiłam nato forum a na nim na topik o Tildach. połaziłam po sieci, trafiłam na miliony tutoriali, a że estetyka Tild szalenie przypadła mi do gustu właśnie produkuję moją pierwszą lalkę.
będzie dość duża, (spory szablon mi się rozrysował), ruda i nawiązująca do moich, niestety już zarzuconych, dawnych aktywności, które sprawiały mi mnóstwo frajdy.
zdjęcia wkrótce.

kumpela zaczęła produkować moją sesję w medievalu. na razie na szybko i pod blokiem, ale wyszło zacnie. czeka nas jeszcze ciąg dalszy w blachach i reszcie cywilków.


poniedziałek, 26 lipca 2010

przędę :]

nadal przędę, co by wspomóc Ritę i jej kram tekstylny na tegoroczny Wolin. zbyt wiele tego nie będzie, niestety. plon kolejnych dwóch dni fruwającego wrzeciona:



na tegorocznym Grunwaldzie otrzymałam wspaniały prezent od Pawła. Kościany igielnik z zawartością! igiełki są idealne do naailbindingu.

piątek, 23 lipca 2010

przędzenie. cd

jako że znów wylądowałam na zwolnieniu (pozdrawiam szefową;]) i raczej nie powinnam się ruszać, a chwilowo mam dość szycia- przędę. Przędę tego nieszczęsnego merynosa, niestety nie na kołowrotku - na kole wygodniej mi zdecydowanie prząść coś co nie jest taśmą (w ogóle taśma do przerabiania na nić jest koszmarna).
wrzeciono fruwało dziś cały dzień (tak od południa do teraz, z małymi przerwami), a oto efekt:

czwartek, 22 lipca 2010

tour de Grunwald. po.

zdjęcie Marty

wróciliśmy. po tygodniowym skwarze i niedzielnej powodzi. przebiliśmy się przez mega korek i woodstockowe błoto przed obozem oraz pokonaliśmy górę śmieci. turystom, jak co roku, zabrakło wyobraźni, stąd gromy na organizatorów w prasie. dla mnie, rekonstruktora, to był chyba najlepszy Grunwald od 2003.


tradycyjnie odbywały się warsztaty terapii zajęciowej



ze względu na upały mroczyliśmy w bieliźnie. zdjęcie Ryby

wtorek, 13 lipca 2010

tour de Grunwald.

START!

tour de Grunwald. 1... nocne szycie

jeszcze tylko 2 koszule, 2 giezła, czepiec rogaty, chaperon, dublet, i  2 sukienki :D 
i możemy jechać

niedziela, 11 lipca 2010

tour de Grunwald. 2... pokaz na Zamku w Olsztynie

Dzięki gościnności Konwentu Św. Piotra z Olsztynka wraz z Gosią i Darkiem wzięłam udział w turnieju na zamku.poudzielaliśmy się w scenkach, Darek postrzelał z hakownicy, a w między czasie zrobiłam Gosi krótki kurs przędzenia na wrzecionie. nie byłabym sobą nie mając pod ręką niczego do szycia, zatem wykańczałam nowy dublet małżonka.
przede mną jeszcze trochę szycia na Grunwald, ale jest zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku:]



zdjęcia zrobiła nam Marta

sobota, 10 lipca 2010

tour de Grunwald. 3...

suknie uszyte. jak na razie dwie moje:] biała cotehardie chaosu i czarna spodnia.
w purpoincie brakuje guzików.
we wdzianku elektora podszewki
pobijam życiowe rekordy w szyciu na czas:]

czwartek, 8 lipca 2010

tour de Grunwald. skarby zza morza



skarby dostałam jako część rozliczenia za zamówione ubranka.
w ramach natomiast relaksu od szycie uprzędłam na wrzecionie trochę nici. czesanka merynos australijski, ilość jak na jedną kulkę. wpi 28-30.