wtorek, 25 maja 2010

festiwal nogawiczek

aparat ciągle popsuty. tymczasem trwa festiwal nogawiczek :] szyję je już praktycznie hurtowo, zarówno maszynowo, jak i ręcznie.
poza tym czapeczki, kapturki, sakieweczki i inne drobiazgi z resztek. nie mam natomiast weny na duże projekty, suknie i inne takie.
----------------------------------------------
w Chorągwi zaś znowu nieciekawie.

niedziela, 16 maja 2010

sieć jest wielka

dziś zupełnie off topowo.
łaziłam sobie po sieci i znalazłam kilka świetnych miejsc, zupełnie nie związanych z rekonstrukcja historyczną. zatem, coś dla fanek handmade ekokosmetyków. niesamowite lalkowe kreacje i ich rodzimy odpowiednik 

obiecuje za niedługo powklejac nowe zdjęcia.
surcoat jest prześliczny, a obszycia z norek zachwycające, nowe wdzianko małżonka nad podziw urodziwe, a jopula zacnie praktyczna. ot, taki mały samozachwyt. :]

niedziela, 9 maja 2010

kolejna suknia i zepsuty aparat

aparat odmówił posłuszeństwa definitywnie, a my jakoś nie mamy po drodze do serwisu.
tymczasem szyję, a to niespodzianka. jakoś tak mimochodem, obok zamówień i nowych szat dla małżonka, z resztek dziergam sobie surcoat. czerwony, chwilowo bez podszewki (beżowej jedwabnej surówki jednak nie starczyło) za to obszyty perłami i futerkiem z nutrii (najprawdziwszym, dostałam stare futro od koleżanki z pracy, czym naraziłam się wojującym ekologom). dziś wykroiłam moja nową suknię, dziś też ją zszyłam na maszynie. właśnie doszywam drobne kliny (niestety trzeba było sztukować spódnicę) ręcznie, a za chwilę będę doszywała futro i perły. i jakoś tak w jedno popołudnie (no, może dwa, nie wiem czy się ze wszystkim dziś uporam) stworzyłam sobie nową suknię.

znalazłam zdjęcie z obrad, na którym widać co nieco nową ciepłą sukienkę. lepszego się jeszcze nie dorobiłam.
a że jest to moja stara houppelanda w nowym wcieleniu cote simple, ma imponujący dwunastometrowy obwód u dołu i jest diabelnie ciężka. i niezwykle ciepła:] obok małżonek, a w tle jakże uroczy plakat:]

niedziela, 2 maja 2010

kolejne ubranko męża

dostałam zamówione 5 metrów czerwonej wełny i obmyśłiłam sobie, że znów uszyję coś dla małżonka. a że zbliża się rocznicowy Grunwald, podczas uczty powinie mieć coś naprawdę ekstra. wybór padł na szatę wierzchnia jednego z elektorów z przedstawienia ze Złotej Bulli. (drugi pan od lewej).


zastanawiam się teraz nad podszewką (widoczną w szerokich rękawach chcę wyszyć w mężowską dewizę) i szczegółami kroju. na mój gust takie wcięcie w talii można uzyskać przez odcięcie  pasie (takie jak w dublecie), jednak nie jestem pewna.

do kompletu brakuje nam również pasa. rekonstrukcja obiektu moich marzeń znajduje się tu jednak cenowo jest poza naszym zasięgiem.