środa, 26 grudnia 2012

takie tam po świętach

dawno mnie nie było, albowiem grudzień okazał się miesiącem pracy.odkryłam, że nie jestem jednak cyborgiem i owszem daję radę pracować każdego dnia miesiąca, ale jest to jednak bardzo męczące. nie takim, co prawda obezwładniającym zmęczeniem, co to powoduje, że pada się na ryjek i zakopuje w pościel, ale powolnym wyczerpywaniem wszystkiego. jeszcze pięć dni mi zostało do powrotu do rytmu jednej pracy.
podwójne zatrudnienie spowodowane było potrzebą poszukiwania nowej pracy. (stara robi się zbyt dziwna). wiem, że w korporacji dam sobie radę, jednakże z uwagi na zawiłości kadrowe, ta droga jest jak na razie dla mnie zamknięta. zobaczymy co dalej.


tymczasem na drutach miałam z dawien dawna obiecany szalik dla pana męża. wyszedł bardzo zacny, muszę nieskromnie powiedzieć ^^.



z danych technicznych: ręcznie przędziona szara alpaka i dwa motki noro silk garden. druty nr 4. długości ma około dwóch metrów, jest bardzo bardzo miękki i ciepły. pan mąż wyraził zadowolenie.

bardzom również ukontentowana z prezentu gwiazdkowego:



zestaw akrylowych knit pro od pana męża.^^
nr 5 brak w opakowanie, gdyż już nimi pracuję nad moim nowym swetrem ^^ zaopatrzona w magic loopie w nepala dropsa dziergam sobie golden wheat cardigan, z tym odstępstwem od oryginału, że używam mniejszych drutów (4 i 5) oraz z tym, że mój będzie szaro-czerwony.
z drutów jestem zaś szalenie zadowolona. do tej pory posiadałam jedną tylko parę wymiennych (knit picks, zdaje się że sa tożsame z knit pro) metalowych czwórek, teraz zaś mam już całkiem spory zestaw. planuję jeszcze zaopatrzyć się w kilka większych rozmiarów ^^

czwartek, 29 listopada 2012

rękawiczki z malabrigo

czekając na czas snucia krosien (i montowania krosien moich pięknych dużych i wspaniale zakonserwowanych^^ yay!) pokazuję mój dodatkowy urobek z warsztatów w Łucznicy. siedziałyśmy wieczorami w pokoju naszym, we cztery i każda z nas coś sobie dziergała. ze względu na dość dziwny (moim zdaniem) przepis/zasadę, mówiącą o "zakazie" przebywania w pracowniach po kolacji (po 18) musiałyśmy sobie jakoś wieczory zorganizować.
Ekipa z Łucznicy jakby nie było zapewniała nam rozrywki - bardzo bardzo zacne (kino w konferencyjnej, świetny hiszpański film Nieświadomi, oraz nocne wypały ceramików w rekonstrukcyjnym średniowiecznym piecu jamowym!); jednakowoż zajmowałyśmy się sobą również same.
Kasia-Rybka dziergała chustę (zdjęcie poglądowe nieco później), Kasia heklowała aniołki (poinstruowana przez nieocenioną panią Anię, która wie wszystko), Asia zaś robiła swoje przemycone krajki. a ja kończyłam moje zapasy malabrigo!
ponieważ odkryłam, że lubię dziać rękawiczki - udziegiwałam rękawiczki w formie mitenków.




jedna, dłuższa para ma już swojego nowego właściciela i grzeje łapki Eli Kuny Domowej, zaś już zupełnie zupełne końcówki przerabiam jeszcze na krótkie łapkogrzejki.

malabrigo jest cudowne. ekstra miękkie i ekstra kolorowe. obawiam się tylko, że w dużej powierzchni (swetra, a taki mi się marzy okrutnie, będzie zbyt pstrokato paciasty).

poniedziałek, 26 listopada 2012

łańcuszek . wyróżnienie od Sarenzir


dostałam zestaw pytań:

1. Daleka podróż samochodem czy pociągiem?

to zależy. jeśli do wyboru mam pkp to wybieram samochód, jeśli natomiast kolej cywilizowaną - zdecydowanie kolej

2. Wchód czy  Zachód - co bardziej fascynuje Cię podróżniczo?

i wschód (Syberia, wschód bliski i daleki, Japonia, Nowa Zelandia i Australia), ale też zachód (Stany i Kanada - bez Ameryki Południowej, Bawaria, Dolina Loary, Hiszpania)

3. Historia czy fantastyka naukowa?

zdecydowanie fantastyka

4. Lew czy tygrys?

tigr, najlepiej syberyjski

5. Naturoterapia czy medycyna tradycyjna?

tradycyjna, konwencjonalna, big pharma. (dużo jej zawdzięczam)

6. Kolacja w klimatycznej knajpce czy grill w ogródku ?

zależy od nastroju

7. Filharmonia i koncert ulubionego kompozytora  czy koncert na stadionie ulubionego zespołu?

Koncert stadionowy

8. Feeria barw czy stonowana kolorystycznie kompozycja ?

im więcej, tym lepiej - ale wszystko jest zależne od mojego nastroju

9  Terenówka czy auto sportowe?

terenówka

10. Urlop w kurorcie czy wycieczka objazdowa?

ani jedno, ani drugie :] tanie linie i tanie hostele w ciekawych miejscach. nie lubię turystyki zorganizowanej

11. Bardziej perfekcyjna pani domu czy bardziej bałaganiara ?

patologiczna bałaganiara, której celem jest być boginią w kuchni

niedziela, 25 listopada 2012

Akademia Łucznica

wróciłam. przez ostatni tydzień bawiłam na kursie tkactwa tradycyjnego w Akademii Łucznica w Łucznicy niedaleko Pilawy (pod Warszawą). Maiłam najfantastyczniejsza z możliwych nauczycielkę- panią Anię Bałdygę i najfantastyczniejsze z możliwych współspaczki - Kasię-Rykę, Kasię i Asię.

uwaga lojalnie ostrzegam, zdjęć będzie bardzo bardzo dużo.

wieś Łucznica jest bardzo niewielka - spacer od tablicy do tablicy  zajmuje jakieś 30 minut


kurs (trzeba dodać że był to kurs zawodowy, dający możliwość otwarcia własnej pracowni) odbywał się w bardzo zacnym, acz lekko zaniedbanym dworku. taki standard kolonijny, przynajmniej w budynku hotelowym (czworaki). skrzypiące parkiety, boazerie w pokojach, pokoje wieloosobowe (czwórki) i łazienka na korytarzu do wspólnego użytku (acz odnowiona i bardzo czysta). w cenie kursu jest zakwaterowanie i wyżywienie- panie kucharki bardzo się starają i jedzenie jest pyszne.

budynek główny ośrodka- tu mieszczą się sale konferencyjne, sala kominkowa, kuchnia, stołówka, część pokoi gościnnych i administracja

pracowania tkacka mieści sie w budynku hotelowym ( w drugim skrzydle) i jest dość obszerna. Akademia dysponuje pięcioma warsztatami tkackimi - cztery są pełnowymiarowe, drewniane i lekko podgryzane przez drzewne żyjątka, ostatni jest metalowy (głośno pracujący) i nieco mniejszy.

a to już ja męcząca metalowe krosna

i jeden z drewnianych warsztatów


kurs zaczyna się od wprowadzenia do materiałoznawstwa i omówienia części składowych warsztatów. po pięciu dniach tkania i co ważniejsze przygotowywania krosien do pracy odkryłam z zadziwieniem, że moje duże domowe krosna są boskie. i że nie będzie mi tak ciężko je złożyć i przygotować do pracy. i że wszystkie części krosien, choć wyglądają na bardzo prowizoryczne (vide krzyżulec związany kawałkiem sznurka czy szmatki) są tak na prawdę w pełni przemyślane i nie można ich było wykonać lepiej.

krzyżulec podczas nakładania osnowy na krosna
nauczyłam się podczas kursu jak wykonać osnowę (yay!) i co ważniejsze jak osnuć krosna (jeszcze większe yay!) i jak tkać prosty splot płócienny na przykładzie szmacianego dywanika i wełnianego bieżnika. przez chwilę również przysiadłam do czteronicielnicowych jednak okazało się to dla mnie totalnym kosmosem (a nauka tkania dwuosnowówek i czteronicielnicówek jest tematem drugiego stopnia kursu).

nakładamy osnowę



a tu snujemy juz same - Asia i Kasie-Rybka
zrobiłam osnowę na moje własne krosna, leży teraz bezpiecznie w sypialni-pracowni i czeka na chwilę wolnego kiedy to z pomocą Pana Męża zmontuję moje krosna. ^^

sporo jeszcze zostało do opowiedzenia o kursie, zatem ten post będzie miał część drugą. ^^

piątek, 16 listopada 2012

rękawiczki

poszły już w świat, stąd zdjęcia bardzo kiepskie, na szybko przy suszeniu zrobione. w komplecie z szalikiem i czapka. wszystko z tęczowej kauni.

znikam teraz na tydzień w wielki świat. warszawa a chwilę później przystanek w Łucznicy na kursie tkackim.

UPDATE: rękawiczki są do wzięcia

niedziela, 28 października 2012

piątek, 26 października 2012

wydziergane. rosa na piasku

rosa juz była, ale tym razem zdjęcia są o niebo lepsze.
zatem, bez zbednych wstepów, rosa (bo dew drops shawl) na piasku, bo z Kauni  kolor Sand.

230 gramów, 8/2, druty nr 4.5



modelka Asia Demko, fotograf Asia Fronckiewicz

czwartek, 25 października 2012

wydziergane. le komin.

Le komin powstał z akrylu.  Nie lubię akrylu i odkąd dziergam świadomie (czyli odkąd wymacałam sobie wełny rozmaite) praktycznie nie dzieję z akrylu. ten jednak uwiódł mnie kolorem (morski?) i brakiem skrzypienie  miękki jest i całkiem przyjemnie się na nim pracowało. 2 motki, druty nr 5, 60 oczek nabranych i same lewe. jeden wieczór pracy.



ulubiona modelka (Asia Demko) i ulubiona fotografka (Asia Fronckiewicz).

myślałam troszku o tym akrylu. zaczynałam dzierganie od akryli (kotek/kocurek i cała ta rodzina), bo tanie są i kolory maja obłędne. później przeszłam na mieszanki rozmaite (najczęściej 50 na 50, ale i 30 na 70 - stosunek wełny do nie-wełny). w końcu zakupiłam sobie kid mohair (który ciągle leży nie ruszany, a potem już poszło w jedwabie i stuprocentowe wełny.

jutro ostatnia odsłona wydzierganych.

cukierasy w Zagrodzie dla wełnistych

bardzo zacne, bo 3 motki Rowana do przytulenia:D

środa, 24 października 2012

wydziergane. chusta bez wzoru

przerabiam zapasy Kauni:]
tym razem motek w kolorze fall (brązy-pomarańcze-szarości) przepiękny :]

chusta trójkątna, żeby nie była nudna, co i rusz wrzuciłam rząd narzutów - mały ażurek. chusta wyszła dość spora, można się nią spokojnie dwa razy owinąć.



zdjęcia Asia Frockiewicz, modelka Asia Demko

wtorek, 23 października 2012

wydziergane. szalik dla Marcina

Kolega Marcin poprosił o szalik. Kolega Marcin dostał szalik.


mierzy 40 na 200 cm. dziergał się szybko i sprawnie. tęczowa Kauni i druty nr 2.


jak to czysta wełna Kauni gryzie nieco.(mówiąc eufemistycznie . wyprana w euculanie zyskała na miękkości, aczkolwiek nadal na pierwszy dotyk czuć, że to czysta wełna. Grzeje piekielnie^^


zdjęcia zrobiła Asia Fronckiewicz.

to i inne najnowsze udziergi są na moim etsy

czwartek, 4 października 2012

malabrigo

mam i ja. moje pierwsze malabrigo od tuptupa.jest obłędne.
będzie z niego czpka, o taka.


tuptup do zamówień dorzuca fajowe bonusy. a porekalmuję sobie dziś Magicloop:] (link do sklepu na bocznym pasku).

zacne wielce. do szafy, do prania i krówki :]
włóczka jest przecudna. i kolory nasycone, i miękka wielce. już przy przewijaniu w kłębki zachwycająco miękka. (tylko cena dość makabryczna jest).

Etsy moje się powolutku rozwija, to cieszy.
na drutach mam teraz oprócz malabrigowej czapy mam, jak to je określił kolega Marcin, homopozytywne szaliki z tęczowej Kauni.

sobota, 15 września 2012

coś jest w powietrzu

coś jest w powietrzu.
znowu jesień i znowu jest nie fajnie. (tym razem praca daje mi w kość, mówiąc najogólniej). szukam zmian, zmiany są dobre. mam już dość duszenia się w oparach absurdu. finito.

na drutach mam kilka rzeczy na raz i warsztaty w pracy jeszcze do ogarnięcia. ale nie mam do nich już serca zupełnie.

mam poczucie bezsensu i stania w miejscu. a kto stoi w miejscu, ten się cofa.

jesień jest zła. znowu. heh.

sobota, 25 sierpnia 2012

Rosa na piasku

dew drops shawl z kauni. wzór jest fantastyczny, dzierga się zacnie, wełna jak zawsze jest genialna.





220 gramów wełny, wystarczyło idealnie, kończyłam już na oparach włoczki. zostało mi może jakieś 10 cm luźnej włóczki. wyszła bardzo duża. 

na zdjęciach jeszcze podczas blokowania (a trwało one nieco ponad tydzień z racji naszego urlopowego wojażowania) na kocyku z owczych skórek. 

na drutach mam kolejną:]


czwartek, 16 sierpnia 2012

urlop

przed urlopem już chyba nie zdążę pokazać nowych udziergów (woalka dla Sceny Off DE BICZ i kilka chust)  i nowych lalek (laka-sobowtór Domi się tworzy i nabiera kształtu).

wracamy (do cywilizacji i dostępu do internetu) za tydzień, może półtora.
^^

środa, 8 sierpnia 2012

leLalka

i w końcu udało się wypuścić nową lalkę. wg nowego wykroju jest skonstruowana, i w sumie można uczynić ją wszechstronnie ruchomą. istnieje też nieskończenie wiele opcji stylizacji. 
wymienne ubranka,wymienne akcesoria, a także, to już nieco makabryczny pomysł pana męża - wymienne głowy - dające wiele opcji personalizacji:]

i muszę przyznać, że szycie jej (całkowicie ręcznie, zarówno ciałko, jak i ubranka) sprawiło mi olbrzymią radość:]




poniedziałek, 6 sierpnia 2012

nowe możliwości

nowa lalka jest. nie będę się o niej zbytnio rozpisywać, gdyż nie mam jeszcze zdjęć, a bez zdjęć sensu nie ma. zdjęcia będą, jak tylko przyszyję jej głowę^^ i zrobię spódnicę.

kolejne zamówienie z Teatru Off De BICZ, tym razem koronkowa woalka, może być nieco trudno, ale co tam, dam radę:]

nowe chusty się robią, nowe lalki się szyją - jednakże nieco leniwie, bo urlop tuż tuż:]

dzięki mojej niefrasobliwości i co tu dużo mówić głupocie musiałam zrobić sobie odzyskiwanie systemu kompa. jak na razie działa, zobaczymy jak długo.

tymczasem dzięki siostrze mej mam cudowny banerek

o taki:


i jest on moim nowym znakiem firmowym na etsy!

piątek, 20 lipca 2012

koń, jaki jest każdy widzi

powstał kuń. zabawka zupełnie nowa, prototypowa i autorska. ręcznie uszyty z rudej wełny (z której też ostatnimi czasy powstał dublet). Stoi sam i uroczy jest, acz już wiem co należy poprawić na poziomie konstrukcji. Przypomina nieco Rubina, konika na którym zdarza mi się patatajać^^ ma tak samo tłusty zadek.




znów odkryłam, że lubię szyć:]

poniedziałek, 9 lipca 2012

krosna sprzedam

sprzedaję krosna. o te
kompletne, pełnowymiarowe, działające.
tak się złożyło, że nie nauczyłam się tkać, a nie mam na nie miejsca w domu. cena jest okazyjna, polecam.

szkoda mi je wyrzucać, mam nadzieję, że się komuś przysłużą.

piątek, 6 lipca 2012

statystyki

odkryłam statystyki w ustawieniach bloggera. i jestem zachwycona słowami kluczowymi po których przekierowuje ludków do mojego bloga.
oprócz standardowych "steampunk", "jałmużniczka", "stalowy gorset" czy zupełnie banalnego "szoszonka" ewentualnie "szoszonka blog" mam też cudeńka.

"jak zepsuć piekarnik" mnie rozczulił, ale na łopatki powaliła mnie taka fraza:  "kulka proteinowa na nitce"

tymczasem szyje się i dzierga również. szyje się rudy dublet a dzierga chusta z kroplami rosy z dawno temu zakupionej estońskiej wełny.
jutro wybywamy zaś  na Heńka, na koncert mojego nowego-starego objawienia muzycznego.


poniedziałek, 25 czerwca 2012

dzieje się

żeby nie było, po kontrowersjach związanych z niebiesko-czerwonym kapturem nie zaprzestałam produkcji ubranek.
mam zamówiony dublet - pierwszy od dwóch lat! (troszkę mam stracha) i szyję sobie nowy projekt.
o taki:


sobota, 23 czerwca 2012

joga joga

po długiej przerwie wróciłam do praktyki. z energią i zaangażowaniem (jak nie ja:]) staram się praktykować codziennie, zarówno samodzielnie w domu, jak i na lekcjach u znakomitej nauczycielki (dzięki Moniko!), oraz w pracy. robimy bowiem cykl zajęć z jogi w ramach imprez dotyczących euro. a co!

wyginam sie w tył co by dojrzeć twarz mojej szefowej;]

wtorek, 5 czerwca 2012

wszelka zbieżność jest przypadkowa

czyszczę ostatnio szafę z tkaninami, a żeby nie wystawiać na popularnym portalu aukcyjnym kawałków tkanin przerabiam je na drobne elementy ubioru - czyli najczęściej kaptury (o których już tu pisałam i pokazywałam), ale również nogawiczki, skarpetki, trochę bielizny (gacie w dwóch rodzajach i koszule). nie mam tylko serca do giezeł:]
jako, że przerabiam resztki po poprzednich projektach, kawałki wełen, które mam do dyspozycji są raczej niewielkie. Kaptury szyję zawsze z podszewką i chcę żeby były rekonstrukcjami - zatem zestawy kolorystyczne muszą być jak najbardziej kontrastowe.
tak tez powstał kapturek beżowo-niebieski i niebiesko-czerwony (a w produkcji mam jeszcze szaro-czerwony, niebiesko-brązowy, kremowo-czerwony i kremowo-niebieski).
z tego co wiem, wzory z epoki, jak i zestawienia kolorystyczne (szeroko przecież opisywane w literaturze fachowej) nie są objęte ochroną prawa autorskiego.
jak myślicie, moi nieliczni czytacze?

niedziela, 3 czerwca 2012

by ciepło było

pogoda nie rozpieszcza, a moje zasoby wełen są nieprzebrane. :]
stąd też kolejnym cieplejszy kaptur. niebieska wełna (średniej grubości, ale bardzo zbita więc i ciepła) podszyta czerwonym lnem. wszystko szyte absolutnie ręcznie, w zaledwie dwa wieczory przy Castlu (polecam serial, jest świetny)

kaptur szuka nowego domu^^


piątek, 1 czerwca 2012

festiwal kapturów

mimo, że w tym roku znowu nie wybieramy się na Grunwald i chyba na żadną inną medievalną imprezę szyję z doskoku:] nie ma to jak gorączka w oczach i szycie po nocach.^^

obszywam resztki z moich przepastnych zapasów wełen (o  dziwo lnów znowu mam bardzo mało, a zazwyczaj bywało odwrotnie) i przekształcam je w kaptury. jeden już skończony i znalazł nowego właściciela dość szybko. kolejne dwa w trakcie szycia i jeszcze dwa wykrojone czekają na swoją kolej. a co tam, zakapturzę się w tym roku:]

beżowa wełna z wyraźnym splotem i niebieska lniana podszewka. szyty ręcznie oczywiście.

poniedziałek, 14 maja 2012

Wicket, czyli szydełkowe Gwiezdne Wojny





udziergany na szydełku nr 3,5 i 4 (kaptur) z bawełny, bawełny łączonej z akrylem i wełny freedom. coś koło dwóch tygodni, ze względów na wiele trudności technicznych. na zdjęciach, szczególnie tym od tyłu, widać, że ma krzywe kończyny i cały w ogóle jest taki nieco przekrzywiony. stoi sam, co napawa mnie dumą:] (aczkolwiek wspiera się dzielnie na włóczni swej - z patyka do szaszłyków). spory jest, wzrostu mojej dłoni. 
generalnie bardzo przyjemnie mi się nad nim pracowało. następny w kolejce będzie Cloude, a później wyzwanie Kitty - Wookie:]

niedziela, 13 maja 2012

dziewiarki są wszędzie

ostatni tydzień spędziliśmy w gościnie u Roberta i Paulinki (która swoją drogą robi genialne modelinowe kolczyki-owoce) koncertowo-festiwalowo.
byliśmy w Palladium na Foster the People - bardzo dobry, krótki (1:15h)acz energetyczny koncert oraz Sonisphere Festival- przegenialne. spełnianie marzeń z dzieciństwa (zobaczyć Metallicę na żywo) jest cudowne. sporo jeszcze takich marzeń do spełnienia nam zostało ^^

a że dziewiarki są wszędzie przekonaliśmy się na Placu Zamkowym:



środa, 2 maja 2012

kapcie w kosmos

z Elżbietą, ostatnimi czasy, oczekując ważnego telefonu bawiłam się robiąc kapcie w kosmos. I było to dobre. zdjęć sporo.



niezawodny chiński sklep dostarczył nam gąbek i podkładek, zaś zasoby crafciarskie farbek i innych niezbędnych akcesoriów w postaci na przykład szczoteczki do zębów.
polecam produkcje własnych, hipsterskich kapci w kosmos:]