poniedziałek, 26 lipca 2010

przędę :]

nadal przędę, co by wspomóc Ritę i jej kram tekstylny na tegoroczny Wolin. zbyt wiele tego nie będzie, niestety. plon kolejnych dwóch dni fruwającego wrzeciona:



na tegorocznym Grunwaldzie otrzymałam wspaniały prezent od Pawła. Kościany igielnik z zawartością! igiełki są idealne do naailbindingu.

piątek, 23 lipca 2010

przędzenie. cd

jako że znów wylądowałam na zwolnieniu (pozdrawiam szefową;]) i raczej nie powinnam się ruszać, a chwilowo mam dość szycia- przędę. Przędę tego nieszczęsnego merynosa, niestety nie na kołowrotku - na kole wygodniej mi zdecydowanie prząść coś co nie jest taśmą (w ogóle taśma do przerabiania na nić jest koszmarna).
wrzeciono fruwało dziś cały dzień (tak od południa do teraz, z małymi przerwami), a oto efekt:

czwartek, 22 lipca 2010

tour de Grunwald. po.

zdjęcie Marty

wróciliśmy. po tygodniowym skwarze i niedzielnej powodzi. przebiliśmy się przez mega korek i woodstockowe błoto przed obozem oraz pokonaliśmy górę śmieci. turystom, jak co roku, zabrakło wyobraźni, stąd gromy na organizatorów w prasie. dla mnie, rekonstruktora, to był chyba najlepszy Grunwald od 2003.


tradycyjnie odbywały się warsztaty terapii zajęciowej



ze względu na upały mroczyliśmy w bieliźnie. zdjęcie Ryby

wtorek, 13 lipca 2010

tour de Grunwald.

START!

tour de Grunwald. 1... nocne szycie

jeszcze tylko 2 koszule, 2 giezła, czepiec rogaty, chaperon, dublet, i  2 sukienki :D 
i możemy jechać

niedziela, 11 lipca 2010

tour de Grunwald. 2... pokaz na Zamku w Olsztynie

Dzięki gościnności Konwentu Św. Piotra z Olsztynka wraz z Gosią i Darkiem wzięłam udział w turnieju na zamku.poudzielaliśmy się w scenkach, Darek postrzelał z hakownicy, a w między czasie zrobiłam Gosi krótki kurs przędzenia na wrzecionie. nie byłabym sobą nie mając pod ręką niczego do szycia, zatem wykańczałam nowy dublet małżonka.
przede mną jeszcze trochę szycia na Grunwald, ale jest zdecydowanie lepiej niż w zeszłym roku:]



zdjęcia zrobiła nam Marta

sobota, 10 lipca 2010

tour de Grunwald. 3...

suknie uszyte. jak na razie dwie moje:] biała cotehardie chaosu i czarna spodnia.
w purpoincie brakuje guzików.
we wdzianku elektora podszewki
pobijam życiowe rekordy w szyciu na czas:]

czwartek, 8 lipca 2010

tour de Grunwald. skarby zza morza



skarby dostałam jako część rozliczenia za zamówione ubranka.
w ramach natomiast relaksu od szycie uprzędłam na wrzecionie trochę nici. czesanka merynos australijski, ilość jak na jedną kulkę. wpi 28-30.

środa, 7 lipca 2010

tour de Grunwald

w telegraficznym skrócie:

* do wyjazdu na Grunwald - 5,5 dnia i jestem na dobrej szyjącej drodze:]
* w konkurencji szycie dubletu na czas pobiłam mój życiowy rekord
* purpoint ma się coraz lepiej, chociaż szycie rękawów z wykroju de Blois jest makabryczne i przypomina patchwork. dziś rano wszyłam rękaw, dopasowałam zapięcie (starałam się zrobić bombkę na klacie i nie wzięłam pod uwagę, tego że mi się materiał skurczy), przeraża mnie jeszcze konieczność zrobienia guzików i obszycie miliarda dziurek, ale mam plan wyszyć na gotowym już ciuchu małżonkowe lwy herbowe złotym jedwabiem
* moja cotehardie, po przejściach, nada się do noszenia (brakuje jej jeszcze guzików i dziurek
* spodnia pod cotehardie nadal niewykrojona

ale spokojnie, mam jeszcze 5,5 dnia  :]

aha i zakleiłam skrzydełko wrzeciona w kołowrotku. ma nadzieję, że teraz będzie nie do ruszenia
i zgłosiłam się do candy :] do obejrzenia tutaj

poniedziałek, 5 lipca 2010

przędzenie

dziś dotarł mój kołowrotek. jest śliczny!
był w stanie lekkiego rozmontowania, ale bez problemu poradziłam sobie ze złożeniem go w całość.


sprawdziłam go na sucho, chodzi bez zarzutu:]  w zestawie była dodatkowa szpulka:]


wrzeciono wygląda ładnie, a całość robi wrażenie porządnie wykonanego:]

 prząść jednak zacznę dopiero po Grunwaldzie. teraz nie mam na to zupełnie czasu.

progress, mimo dnia chaosu i mroku

dzień mroku

są niekiedy takie dni, że nic nie wychodzi. i właśnie mam taki dzień. do wyjazdu na Grunwald został ledwie tydzień, a ja, jak co roku o tej porze jestem jeszcze w proszku. przynajmniej zamówienia skończyłam:]
pikowałam dziś rękawy purpointa małżonka i okazuje sie że po pozszywaniu wszystkich warstw się nie schodzą. moja biała cotehardie wyszła pierwotnie w obszerności worka, po zwężeniu nie mieszczę sie w niej w biuście (ratunkowo będę wszywać kliny pod pachy, jednak sukienka pójdzie na sprzedaż). mam wełne na suknie spodnią i totalny brak czasu na wycięcie i zszycie. aha, i jeszcze jedno, w nowym dublecie małżonka, lekkim, len na bawełnie, zabrakłoo mi lnu na jeden rękaw. a najgorsze że materiał kupowałam jakoś na resztkach i przez internet, zatem nie ma opcji by zdobyć brakujący kawałek. grrrr!

to naprawdę nie najlepszy dzień nna szycie:/