środa, 13 lipca 2011

grunwald ekspress. zaległe zdjęcie

dziś zaległe zdjęcie sukni, którą szyłam w zeszłym sezonie.
prosta, ośmioczęściowa (plus rękawy) sznurowana z przodu. szyło mi się ja idealnie, nawet mimo sztukowania resztek w klinie z tyłu:]

zdjęcie niecnie ściągnęłam z albumu Moniki, mam nadzieję, że nie będzie mi miała za złe.

wtorek, 12 lipca 2011

gotycki gryzoń

dla Dominiki. dojechał już na miejsce, więc może pokazać się i tutaj.
tildowy, z wełny i koronek. i pończochy też ma:]



zdjęcia są takie sobie, robione bardzo na szybko, tuż przed wysyłką uszastej.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Grunwald express.1.2

kolejne medievalsy, nie do końca ekspresowe.

kapturek Pauliny, jeszcze bez dziurek :]

z czerwonej (nie takiej malinowej jak na zdjęciu) welny, na granatowej podszewce. 10  sukiennych guzików, czas wykonania - 2.5 h (kolejny rekord:]). maszynówka, ręczne wykończenia.

i jałmużniczka Basi. tutaj czas wykonania był zdecydowanie dłuższy, coś około 65 h. z przebojami i przygodami, ale się udało. mam nadzieję, że właścicielka będzie zadowolona:]

widok na całość

i zbliżenie na ściegi

 wzór jest czternastowieczny, wyszywana na bawełnie bawełnianymi nićmi. chwościki i sznureczki tyż są bawełniane. całość wykonana w 100% ręcznie.

sobota, 9 lipca 2011

Grunwald express

pobiłam dziś życiowy rekord w szyciu na czas. sukienka od stadium 5 metrów lnu do stadium gotowa do założenia - 6h 45m. szyta maszynowo (żeby nie było), wykończona ręcznie.
do kompletu powstaje jeszcze kapturek.

zbliżenie na dziurki. w sumie w sukni są 22.

i cała suknia. zdjęcie niewyględne, kieca wygnieciona i w mydle jeszcze.
Paulina chyba jest zadowolona:], suknię przed chwilą odebrała.
ale żeby nie było tak różowo, odezwał się mój feler - dół jak zwykle jest krzywo podcięty. szczęśliwie za długo, niż za krótko, ale jednak nie jest doskonały.
zdjęcia takie sobie, robione na szybko na drzwiach. suknia jeszcze z nieobciętymi nitkami, wygnieciona, w mydle i bez sznureczka.
ale i tak jestem z siebie szalenie dumna:]

piątek, 8 lipca 2011

pozytywności

kurcze, same pozytywności mnie ostatnio spotykają, tak że wróciła mi wiara w ludzi. czasem potrzebny jest taki pozytywny zastrzyk, mimo że wszystko niby jest ok.
miałam spory problem z transportem mojej magicznej przesyłki z Kostrzyna nad Odrą do domu, w pewnej chwili wydało mi się to prawie niemożliwe. poprosiłam kilka osób o przysługę, niektórych nawet nie poznałam jeszcze nawet osobiście i odzew szczerze mówiąc przerósł moje oczekiwania. Jesteście fantastyczni! na prawdę!
a Ryba to już w ogóle mój idol jest. i czapka batmana na niego czeka:]
nie jedziemy na Grunwald w tym roku, po części dlatego że nie dopilnowaliśmy urlopów, po części natomiast dlatego, że chyba muszę od tego wszystkiego odpocząć. jednak troska i reakcje przyjaciół na tę wieść zaskakują mnie bardzo pozytywnie.tak jak napisałam przed chwilą, czasem potrzebny jest taki pozytywny zastrzyk i poczucie, że jednak jest się komuś potrzebnym:]
myślałam, że w tym roku nie będę szyła niczego na ostatnią chwilę, jak to zazwyczaj ma miejsce. w końcu zostajemy w domu, więc nie potrzebujemy nowych ciuchów. jednak dostałam zlecenie na wczoraj i dziergam suknię przeuroczej Paulinie. i kurcze, to jest to, czego mi brakowało. początek lipca i obszywanie dziurek nocą :D
zdjęcia nowych mediewalsów pojawią się jak tylko je skończę.
suknia Pauliny i kapturek do zestawu, jałmużniczka Basi i purpoint (szyty dla pana męża, który jednak trafi do Roberta).