skończyłam Graya! w końcu i nareszcie. tylko zblokować go trzeba porządnie i już :)
spory wyszedł, oczywiście rozpędziłam się zbytnio nabierając oczka. ostatecznie mamy 70 x 250 cm.
drops kid-silk, 4 kłębki, KP 4.0.
machnęłam też komin, z pięknej, ręcznie sprzędzionej i ufarbowanej wełny (wełna owcza, jagnięca i moher). przećwiczyłam sobie przy okazji jodełkę na drutach i dochodzę do wniosku, że to jeden z moich ulubionych ściegów.
w rzeczywistości kolor jest zdecydowanie ładniejszy. bardziej w szmaragdy.
20 x 240 cm, KP 4.5
oba na etsach.
z innych historii łażę na siłownię i nawet mi się podoba. A że przy treningach potrzeba białka, a białko jest między innymi w kiełkach, hoduję kiełki w słoiku. jedną partie jużem zdążyła spożyć, druga się robi.
nie wyglądają może zbyt zachęcająco, ale za dwa-trzy dni ziarenka zamienią się w kiełki i szczelnie wypełnią słoik. rzodkiewka to jest :) zaczęłam uprawy parapetowe, bardzo prymitywne:
oraz troszkę oszukane - bo sałaty kupne w doniczce, jeno przesadzone do skrzynki dla dalszego wzrostu. za chwile również zacznę kiełkowania w szklarenkach, w tym sezonie będzie znacznie więcej :)
ze złych wieści, popsuły mi się płucka. długa historia, wygląda na to, że będziemy musieli definitywnie pożegnać się z chlewikiem.