sobota, 23 października 2010

nowe książki

dziś odebrałam nowe książki. jedną o przędzeniu, drugą o moim najnowszym szaleństwie - szalach estońskich. niestety spałam zbyt długo i nie zdążyłam wyskoczyć przed zamknięciem do ulubionego sklepu włóczkowego po moher na chustę. nadrobię w poniedziałek.
moje zdolności drutowe nie są imponujące, ale nauczyłam się już robić mitenki z wrabianym kciukiem. (przez dodanie klina:] ). zdjęcia standardowo z opóźnieniem, światła tradycyjnie dobrego brak a lampa aparatu nie najlepsza już niestety.
książka o szalach estońskich


książka o przędzeniu


wracając do książek. jedna jest po angielsku, a druga po estońsku, jednak z bardzo przejrzystymi schematami i międzynarodowym oznaczeniem symboli. zaczynam więc nowy etap drutowania.
tymczasem przędę na rozpadku merynosowe czesanki wymieszane na grzebieniu. i z jednej z nicg dziergam na drutach szalik dla Ani.

3 komentarze:

  1. Nie rób pierwszego szala estońskiego z moheru, chyba że masz anielską cierpliwość albo wybierzesz projekt bez pęczków (nuppów) ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. a z czego lepiej? nie mam pojęcia jak się do tego zabrać a wykminiłam łażąc po sieci, że to głównie moher, albo jakieś inne cienizny:] a po nici będę szła jutro, dziś znów za późno wstałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do niektórych projektów pasuje włóczka na druty 3.5, ale większosć lepiej wygląda przerabiana cieńszymi włóczkami. Nie bardzo operuję fachowymi nazwami grubości włóczek, więc tylko tak ogólnie rzucam. Może pasować wełna skarpetkowa.
    W moherze można się zaplątać po uszy, jak się nie uważa @__@

    OdpowiedzUsuń