niedziela, 11 września 2011

olsztynek

przyjaciółka trzy tygodnie temu urodziła córkę. macierzyństwo nieco daje jej w kość i żeby choć troszkę poprawić jej nastrój wybraliśmy się we czwórkę (dziecię, kumpela, jej małżonek i ja) do skansenu w olsztynku. pogoda była przednia, ciepło i słonecznie, droga niemal pusta a skansen nieco senny, choć dość tłumnie odwiedzany.




chyba ostatnie tego lata tak cudownie kolorowe kwiaty:] obrastały okolice chałup i pola w sposób wielce malowniczy. gdzieniegdzie pasły się zwierzaki. widzieliśmy krówki, koniki sporo kurczaków i kur. gęsi i kaczki, i kozy oraz najważniejsze - małe stadko owiec.


w jednej z chałup zobaczyłam kołowrotek, śliczny, stary z trochę bezsensownie narzuconą garścią lnu. za to pod nim, w misce leżała sobie wełna ze skansenowych owiec, być może uda mi się ją dostać na własność. owiec w skansenie nie ma wiele, jednak są o tyle interesujące, że są to skudy:]
w chałupie stały również krosna! sprawne, osnute i z rozpoczęta robotą. pogadałam z panią kustoszką, zdobyłam numer telefonu do pani, która zajmuje się tkactwem w skansenie i mam nadzieję, że będę mogła nauczyć się czegoś niedaleko w sumie od domu.. jeśli to nie wyjdzie, zostaje mi kurs w Łucznicy. (po przeanalizowaniu bowiem wszystkich za i przeciw i ekonomii kurs w Łucznicy wydaje mi się bardziej opłacalny niźli kurs w Węgorzewie.)



pełna emocji przytachałam moje krosna z piwnicy do domu. leżą sobie teraz w pokoju (projektowanej sypialni vel dziecięcym, niebezpiecznie zmierzającym do zostania pracownią:])i czekają na składanie. po dogłębnych obserwacjach krosien ze skansenu dochodzę do wniosku, że moje są bardzo podobne:] martwię się tylko, czy mają wszystkie części :/, o czym, mam nadzieję, przekonam się jutro.

wypad do olsztynka był też okazja do testowania nowego aparatu, który dostałam od taty. jest świetny:]! (tata i aparat rzecz jasna. alpha 300)

6 komentarzy:

  1. Szoszonko, cuda mi pokazałaś! Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Olsztynek zasłużył na moje nielubienie, ale impresje alfą jakoś mi to rekompensują... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, zazdroszczę... My mieliśmy iść na małą wyprawę w niedzielę, ale kondycja dzieci nam to uniemożliwiła. Na szczęscie w ten weekend Stepy :) Będziesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiemy jeszcze jak grafik Maćka.heh

    OdpowiedzUsuń
  5. O, byłam tam z wycieczką szkolną, kiedy jeszcze mieszkałam na Pomorzu Wiślanym, i nawet conieco pamiętam (najbardziej to chyba stosy poduch na drewnianych łóżkach).
    Dzięki za link o skuddach :3

    OdpowiedzUsuń