środa, 7 września 2011

tak sobie po trochu o wszystkim:]

florence

chyba nigdy mi się nie znudzi.

czytam Martina, Pieśń Lodu i Ognia, jak chyba cały świat dookoła. i jestem zachwycona. mimo że momentami to braziliana, mimo że szczerze nie cierpię kilku bohaterów. przebijam się przez trzeci tom, czwarty już czeka w domu. uwielbiam Tyriona, mimo że jest Lannisterem. i Aryę Stark.

dziergam na drutach, tym razem sweter, i w dodatku dla mnie. nie mam pewności, czy dobrze wybrałam rozmiar, ale zapowiada się fantastyczni. i testuję z tej okazji Raverly. jest ok.

chwilowo krosna ciągle leżą w piwnicy.

6 komentarzy:

  1. O tak, Martin jest zdecydowanie świetny :) Na razie skończyłam drugi tom i poprawka nie pozwala mi się wziąć za trzeci, więc już nie mogę się doczekać, co tam dalej się napsuło (bo mam wrażenie, że tutaj jak już jakiś bohater myśli, że wychodzi na prostą, to wszystko musi pójść źle).
    I wbrew pozorom, wielu ludzi na widok grubości pierwszego tomu raczej niechętnie po niego sięga... A szkoda, bo wydaje mi się, że serial jest gorszy od pierwowzoru.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę - jak można zniechęcić się z powodu ilości kartek?
    Tak poza tym to dzięki za ten post. Przypomniał mi, że Martin jest na mojej liście do przeczytania, a wyleciało mi z głowy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Grubość tomów zachęca;] zwłaszcza, że trzeci i czwarty są dwuczęściowe:]
    w polskim wydaniu trafił Martin na dobrego tłumacza i czyta się tak samo fantastycznie jak w oryginale.
    co do serialu-jest genialny, minimalnie zmieniony względem książki. dla mnie mistrzostwo świata i najlepszy serial ever.

    Króliczyco - koniecznie przeczytaj :]

    OdpowiedzUsuń
  4. oo.. a ja nie wiem o jaką książkę chodzi, poza światem jestem? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy serial ever to jednak [dla mnie;)] "Rzym". Ale "Gra o tron" jest bardzo blisko na liście najlepszych.
    Za kasiążkę zabrałam się lata temu, kiedy nikt nie słyszał o serialu, ba, nawet gry strategicznej jeszcze nie było. ale po pierwszym nudnym rozdziale pierwszego tomu zaczytałam się na amen. Masa bohaterów, masa różnych zakrętów fabularnych... Moimi faworytami zawsze byli Ogar, i dziwnym trafem Jaime Lannister. A z pań "Ślicznotka" i Daenerys. Ale świetnych postaci tam nie brak. To, co zakrawa na ironię to fakt, że dla mnie dzieje Starków były w sumie najnudniejszym kawałkiem książki. Dopiero jak poumierali, to zrobiło się ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. w sumie Rzym mi się nie podobał. jakoś się nie wciągnęłam i zarzuciłam oglądanie po pierwszych trzech odcinkach.
    do gry o tron pan mąż namawiał mnie kawałek czasu, aż sie w końcu przekonałam. początek jest rzeczywiście jak z chłopów - nudnawy i się ciągnie. ale później, miodzio. Daenerys mnie wkurza, ale za Tyriona dałabym się pociąć:]

    OdpowiedzUsuń