piątek, 14 października 2011

L4

po moim magicznym wypadku przy pracy (skręciłam kolano ucząc grać w klasy) dostałam kolejne 4 tygodnie L4. w sumie już 8. ortopeda widzi niestabilności stawu i uszkodzone więzadła. coś nie tak z łąkotką i parę innych bonusów. dźgam się heparyną (jeszcze tylko 35:]), noszę ortezę i mam się zbytnio nie przemieszczać.

a skoro się nie przemieszczam kończyna mi się w kolanie nie zgina mam kłopoty z przędzeniem na kołowrotku, nie pojadę na kurs do Łucznicy ani na koncert the baseballs do stolicy. z szyciem na maszynie też jest nie do końca wygodnie, ale udaje mi się ten problem obchodzić.

żeby mi się nie nudziło moja nieoceniona Marzenka:] podrzuciła mi kilka fajnych zamówień. stąd powstaje królikarnia tildowa. (zdjęcia i opisy królików wkleję jak tylko je poubieram i zrobię twarze, na razie wyglądają dość dziwnie) oraz plany na nowe dziergadła. dziś dotarła ostatnia porcja zamówionych włóczek:]

Marzenka wybrała sobie przezacną i w ogóle fantastyczną fioletową mieszankę merynosa i jedwabiu z Zagrody. włóczka jest boska:] będzie z niej estończyk, mam tylko małą zagwozdkę jakiego rozmiaru druty użyć 3 czy 4 czy 5?


ja z kolei wierna kauni/aade wypatrzyłam u mojego ulubionego sprzedawcy na ebay kilka bardzo atrakcyjnych aukcji.


220 g, grubość 8/2 (400m/100g)

orange-brown, 200g, grubość 8/2 (400m/100g)

nie mam jeszcze pojęcia co z nich zrobię.

teraz zaś poluje na jakiś ładny melanż niebieskości, na kolejne skarpety:]

1 komentarz:

  1. ale cuuudne pomarańczki! prześliczne :) czekam, co z nich zrobisz :)

    OdpowiedzUsuń