sobota, 24 grudnia 2011

reniferu.

mężowi do pracy upiekłam. stado reniferu.



muffiny z cynamonem i piernikowym smakiem i jeszcze z wiśniami kandyzowanymi. nie żebym była taka kreatywna, niestety, pomysł podpatrzony na Kwestii Smaku.

robótkowo, jak zwykle mam na drutach miliard rzeczy i tęsknie patrzę na nowe włóczki ale, że urodziny niedługo moje, to sobie prezent zrobię i przepuszczę majątek na merynosa i kid silk haze mohair. 
udziergałam rękawiczki, hurtowo na prezenty:D na drutach zaś mam estończyka z przygodami (z fioletowego lace scrumptios),z przygodami gdyż spadł mi już z drutów dwa razy; mój sweter - miała być dahlia, będzie coś własnego projektu i raglanem od góry, bezszwowo; moja czarna gail z angory ram, chyba od roku, i skarpetki dla Pawła.

w szyciu mam z kolei ciuchy steam punkowe. mam nadzieję, że jak raz a dobrze do nich zasiądę to i przez święta uda mi się je skończyć.

życiowo z kolei znowu uświadomiłam sobie, że nie nic zupełnie nie jest nam dane raz na zawsze. zły listopad się skończył, grudzień jest nieco lepszy. mam nadzieję, że styczeń będzie już zupełnie w porządku. 
staram się pamiętać o mojej karmie i myśleć w taki sposób, by jej nie psuć. zła karma zawsze wraca. dobra zresztą też.

1 komentarz: