nie spaliśmy co prawda na polu, ale mam nadzieję, że i tak się liczy :]
(zdjęcia z telefonu, kiepskiej jakości niestety)
i było mega dobrze. najlepszy koncert tego festiwalu to bez wątpienia Nick Cave and the Bad Seeds. Ogień. i genialny kontakt z publicznościa, Cave chodzący po ramionach tłumu. po nim opener mógł się już skończyć.
świetnie budowana dramaturgia koncertu, przegenialne zakończenie "Push the sky away". warto było.
nie moje zdjęcie z internetu |
świetnie zorganizowany jet opener. i dojazd co Gdyni, i bardzo sympatyczna akcja na dworcu w nocy z rozdawnictwem sponsorowanej wody. jestem pod wrażeniem jednym słowem, aczkolwiek znalazło się też nieco bydełka.
jeździmy na koncerty odkąd sami na te przyjemności zarabiamy i wydaje mi się, że dzięki temu doceniamy takie wypady bardziej niźli "hipsterska gimbusiarnia" bawiąca sie za kieszonkowe. huh.
przy okazji zaliczyliśmy sobie kilka małych wypraw po 3city.
jakby nie patrzeć, jednak lubie trójmiasto. a co tam :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz