mimo, że w tym roku znowu nie wybieramy się na Grunwald i chyba na żadną inną medievalną imprezę szyję z doskoku:] nie ma to jak gorączka w oczach i szycie po nocach.^^
obszywam resztki z moich przepastnych zapasów wełen (o dziwo lnów znowu mam bardzo mało, a zazwyczaj bywało odwrotnie) i przekształcam je w kaptury. jeden już skończony i znalazł nowego właściciela dość szybko. kolejne dwa w trakcie szycia i jeszcze dwa wykrojone czekają na swoją kolej. a co tam, zakapturzę się w tym roku:]
beżowa wełna z wyraźnym splotem i niebieska lniana podszewka. szyty ręcznie oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz