środa, 9 lutego 2011

czas na nowe wrzeciono

i tak oto dobiegł kresu żywot mojego wrzeciona. przędłam na nim kilka dobrych miesięcy, wiele razy zaliczało upadki na podłogę- i taka z płytek i taką z drewna, bruk, ziemię, błoto, asfalt, kocie łby i trawę. i przezywało te wszystkie upadki bez uszczerbku. aż nadszedł jego kres, co najgorsze nie wiem nawet konkretnie kiedy. gwoździem do trumny musiało być dzisiejsze spotkanie z podłogą u mnie w pracy, gdzie na spotkaniu koła dzielnych dziergaczek przędłam sobie karmelowego merynosa. gdy wyjęłam wrzeciono z plecaka w domu zdążyłam nawet ukręcić kilka metrów nici zanim zauważyłam, że przęślikowi brakuje mniej więcej jednej trzeciej powierzchni. nie zdążyłam nawet zrobić mu zdjęcia zanim zupełnie się nie rozpadł.

to, co zostało z mojego wrzeciona:]

przęślik rozpadł się na trzy części. odnalazłam tylko dwie



zatem czas na nowe wrzeciono. może tym razem Kromski?

3 komentarze:

  1. ze smutkiem przeczytaliśmy o zgonie wrzeciona. Nadal trwamy w szoku... jeszcze trzy godziny temu widzieliśmy je całe i zdrowe...
    pogrążeni w żalu...
    K i T ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę robić kilka nowych na potrzeby warsztatów na Ostarze, więc zrobię dodatkowe dla Ciebie :) Liczę, ze odbierzesz je u mnie osobiście :]

    OdpowiedzUsuń