do pięty było łatwo:] ale później też dałam radę |
wyrobiona pięta w zbliżeniu |
i cała skarpeta :] ta dam! |
żeby nie było, zaczęłam dzierganie na prostych drutach, potem dopiero przeszłam na pończosznicze. wszystko dziergałam "na oko", bez próbki obliczeniowej. ściągacz jest za luźny, pięta, o dziwo, w sam raz. posiłkowałam się opisami z netu i you tubem. wydziergawszy jedną skarpetę odkryłam, że zabraknie mi kłębka na drugą. ale że spodobała mi się technologia skarpet zamierzam zainwestować w kolejny motek, jakże luksusowego akrylu ;]
a że mamy święto murarza upiekłam ciacho.
na zdjęciach już napoczęte.
biszkopt nasączany sokiem pomarańczowym z dodatkiem wódki i krem ze śmietany z mascarpone i serkiem philadelphia. wyszło wysokie i nieskromnie mówiąc fantastyczne. aha, dodałam jeszcze sporo ekstraktu waniliowego, który przywiozłam sobie z zeszłorocznych odwiedzin u rodziców na Zielonej Wyspie.
w ramach eksperymentu medieval w kuchni upiekłam żytni chleb. też wyszedł fantastycznie, ale o nim następnym razem.
Ciacho aż ślinka cieknie. Skarpetusia bardzo ładnie Ci wyszła. Pohasałam troszkę u Ciebie i podziwiam wachlarz umiejętności. Dzięki Tobie znalazłam stronkę z kursami Tkaniny artystycznej. Żałuję tylko że koszt taki duży i termin ze względu na pracę zawodową nieodpowiedni- no ale może taki kurs jeszcze powtórzą. Fajnie byłoby grupę zebrać i napisać z prośbą o konkretny termin- najlepiej wakacyjny :)))Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńpopieram popieram zdecydowanie grupowy wypad na kurs:]
OdpowiedzUsuń