czwartek, 29 listopada 2012

rękawiczki z malabrigo

czekając na czas snucia krosien (i montowania krosien moich pięknych dużych i wspaniale zakonserwowanych^^ yay!) pokazuję mój dodatkowy urobek z warsztatów w Łucznicy. siedziałyśmy wieczorami w pokoju naszym, we cztery i każda z nas coś sobie dziergała. ze względu na dość dziwny (moim zdaniem) przepis/zasadę, mówiącą o "zakazie" przebywania w pracowniach po kolacji (po 18) musiałyśmy sobie jakoś wieczory zorganizować.
Ekipa z Łucznicy jakby nie było zapewniała nam rozrywki - bardzo bardzo zacne (kino w konferencyjnej, świetny hiszpański film Nieświadomi, oraz nocne wypały ceramików w rekonstrukcyjnym średniowiecznym piecu jamowym!); jednakowoż zajmowałyśmy się sobą również same.
Kasia-Rybka dziergała chustę (zdjęcie poglądowe nieco później), Kasia heklowała aniołki (poinstruowana przez nieocenioną panią Anię, która wie wszystko), Asia zaś robiła swoje przemycone krajki. a ja kończyłam moje zapasy malabrigo!
ponieważ odkryłam, że lubię dziać rękawiczki - udziegiwałam rękawiczki w formie mitenków.




jedna, dłuższa para ma już swojego nowego właściciela i grzeje łapki Eli Kuny Domowej, zaś już zupełnie zupełne końcówki przerabiam jeszcze na krótkie łapkogrzejki.

malabrigo jest cudowne. ekstra miękkie i ekstra kolorowe. obawiam się tylko, że w dużej powierzchni (swetra, a taki mi się marzy okrutnie, będzie zbyt pstrokato paciasty).

1 komentarz: