jako że znów wylądowałam na zwolnieniu (pozdrawiam szefową;]) i raczej nie powinnam się ruszać, a chwilowo mam dość szycia- przędę. Przędę tego nieszczęsnego merynosa, niestety nie na kołowrotku - na kole wygodniej mi zdecydowanie prząść coś co nie jest taśmą (w ogóle taśma do przerabiania na nić jest koszmarna).
wrzeciono fruwało dziś cały dzień (tak od południa do teraz, z małymi przerwami), a oto efekt:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz