w telegraficznym skrócie:
* do wyjazdu na Grunwald - 5,5 dnia i jestem na dobrej szyjącej drodze:]
* w konkurencji szycie dubletu na czas pobiłam mój życiowy rekord
* purpoint ma się coraz lepiej, chociaż szycie rękawów z wykroju de Blois jest makabryczne i przypomina patchwork. dziś rano wszyłam rękaw, dopasowałam zapięcie (starałam się zrobić bombkę na klacie i nie wzięłam pod uwagę, tego że mi się materiał skurczy), przeraża mnie jeszcze konieczność zrobienia guzików i obszycie miliarda dziurek, ale mam plan wyszyć na gotowym już ciuchu małżonkowe lwy herbowe złotym jedwabiem
* moja cotehardie, po przejściach, nada się do noszenia (brakuje jej jeszcze guzików i dziurek
* spodnia pod cotehardie nadal niewykrojona
ale spokojnie, mam jeszcze 5,5 dnia :]
aha i zakleiłam skrzydełko wrzeciona w kołowrotku. ma nadzieję, że teraz będzie nie do ruszenia
i zgłosiłam się do candy :] do obejrzenia tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz